Część 1/2
Poniższy tekst jest podsumowaniem artykułu, bazującego na rozdziale z książki zatytułowanej “Trainings- und Interventionsprogramme zur Förderung von Empathie – Ein praxisorientiertes Kompendium” [Treningi i interwencje wspierające empatię: compendium zorientowane na praktykę], eds. M. Roth, V. Schönefeld, & T. Altmann, Berlin/Heidelberg: Springer, 2016, str. 93–109, za uprzejmym pozwoleniem jej redaktorów i wydawców. Dodano do niego sekcje “Wstęp” oraz “Pogłębianie MBCL o praktykę interpersonalną” oraz zaktualizowano sekcję “Badania”.
Twórca programu redukcji stresu na bazie uważności (MBSR), Jon Kabat-Zinn, zapytany o podsumowanie jednym słowem, czym dla niego jest mindfulness, streścił to pojęcie w dwóch stwierdzeniach: świadomość (ang. awareness) i tworzenie relacji (ang. relationality). Założeniem tego podejścia nigdy nie była wyłącznie świadomość bieżącej chwili, ale też łagodzenie cierpienia i rozwój etyczny, bazujący na rozróżnieniu pomiędzy tym, co leczy, a tym, co szkodzi. Uczestnicy kursów mindfulness kształtują swoją relację z życiem w stronę życzliwości, współczucia i nieoceniania.
Rozwijanie współczucia jest intencją, która przyświeca nauczaniu MBSR, obok eksplorowania nowych możliwości, uosabiania postaw, pielęgnowania obserwacji i rozwijania akceptacji (McCown, Reibel & Micozzi, 2010). Uzdrawiająca postawa życzliwości i współczucia jest w programie przekazywana “pomiędzy wierszami” i nauczana wprost poprzez praktykę miłującej życzliwości w ramach sesji w ciszy. Twórcy programu terapii Poznawczej Opartej na Uważności (MBCT) podkreślają rolę ucieleśniania współczucia przez nauczycieli programu, jednocześnie odradzając wprowadzanie praktyk życzliwości i współczucia pacjentom z nawracającą depresją (Segal, Williams & Teasdale, 2013). Zawsze braliśmy sobie tę wskazówkę do serca, prowadząc programy MBSR i MBCT dla grup byłych pacjentów oddziałów psychiatrycznych w Holandii i widząc, jaką trudność sprawiała tym odbiorcom medytacja miłującej dobroci (Van den Brink & Koster, 2015). Osoby z silnym wewnętrznym krytykiem, poproszeni o bycie wobec siebie samych bardziej życzliwym , odbierali to jako duże wyzwanie. Bez odpowiednio ugruntowanej uważności mogą się u klienta pojawić trudne reakcje w postaci strachu, smutku, poirytowania i nieufności, dodatkowo wzmagając poczucie porażki i samokrytykę. Jednak pod koniec kursu ci sami uczestnicy często podkreślali, że największą jego wartością było dla nich rozwinięcie większej życzliwości – do siebie i innych. Wiele osób miało poczucie, że to dopiero początek i często wyrażały one potrzebę dalszego wsparcia w praktyce odnoszenia się do życia w sposób życzliwy. W odpowiedzi na tę potrzebę stworzyliśmy program MBCL – do kontynuacji praktyki uważności, który rozwija umiejętności zdobyte podczas kursów MBSR i MBCT. Można w nim znaleźć praktyki uważności, w których współczucie dla siebie i innych jest wprost wyrażane. Wszystkie one dotyczą relacji, nawet jeśli praktykuje się je w pojedynkę. Można wskazać trzy kierunki przepływu współczucia, wokół których zbudowane są medytacje z programu MBCL: od innych do siebie, od siebie do innych i od siebie do siebie (Gilbert, 2017).
W podstawowych programach mindfulness praktykuje się pielęgnowanie serdecznej uważności, podczas gdy to uważna serdeczność jest trzonem programu MBCL. Gillis Chapman (2012) nazywa to „uważnym sercem” i „serdecznym umysłem”. Starożytne kultury (wraz z językami) często nie stosowały rozróżnienia pomiędzy umysłem a sercem, ale w kulturach nowoczesnych wpadamy w sidła sztucznego podziału między tymi dwoma aspektami człowieczeństwa. To właśnie w ramach tego podziału pojawia się pułapka „umysłu bez serca” – czystej świadomości bez cienia współczucia (np. wykorzystywania uważności, by być bardziej skutecznym w swoich nieetycznych działaniach) oraz „nieuważnego serca” – „głupiego” współczucia bez cienia uważności (widocznego np. gdy nalewamy kolejnego drinka alkoholikowi). Zdrowe odnoszenie się do siebie i innych wymaga zarówno serdecznego umysłu, jak i uważnego serca i nie da się rozwijać jednego bez drugiego. Jak głosi przysłowie zen: Ptak oświecenia potrzebuje dwóch skrzydeł, aby wzbić się do lotu – skrzydła mądrości i skrzydła współczucia.
Poniżej znajduje się opis programu MBCL wraz z jego założeniami, zastosowaniem, tłem teoretycznym, zawartością, praktykami i badaniami.
Podstawowym założeniem programu Mindfulness-Based Compassionate Living (Życie ze współczuciem oparte na uważności) jest łagodzenie cierpienia i promowanie dobrostanu w sensie fizycznym, psychicznym i społecznym, poprzez ugruntowany naukowo trening (samo)współczucia oparty na uważności. W obecnym świecie istnieje duża dostępność kursów uważności w profilaktyce i w opiece zdrowotnej, a zainteresowanie kursami pogłębiającymi nieustannie rośnie. MBCL daje praktyczne sposoby pogłębiania uważności o współczucie.
„Współczucie” definiuje się jako zdolność do bycia wrażliwym na cierpienie własne i innych oraz gotowość do łagodzenia i zapobiegania cierpieniu (Gilbert & Choden, 2013). Nie jest tym samym, co empatia, mimo, że te dwa pojęcia przenikają się wzajemnie. Spośród definicji empatii najbliższa nam jest definicja autorstwa Paula Gilberta (2009), który wymienia ją jako jeden z atrybutów współczucia. Inne jego atrybuty to: podstawowa motywacja, jaką jest troska o własny i cudzy dobrostan; wrażliwość na własne i cudze potrzeby; współodczuwanie czyli zdolność do rezonowania pod wpływem stanów innych ludzi; odwaga stawiania czoła trudnościom i tolerowania stresu oraz mądrość rozumiana jako umiejętność uważnego i nieoceniającego obserwowania sytuacji. Gdy brakuje choćby jednego z tych składników, współczucie będzie niepełne. Nie ma prawdziwego współczucia bez empatii. A jednocześnie empatia rozumiana jako umiejętność „wczuwania się” i rozumienia, co się dzieje z drugą istotą, nie zawsze okaże się współczująca. Jeśli nie będzie zmotywowana troską, może wręcz okazać się szkodliwa. Można krzywdzić innych, empatyzując z nimi po to, by nimi manipulować dla swoich korzyści. Można krzywdzić siebie, cierpieć z powodu stresu i wypalenia empatią wynikającą z nadmiernego zaangażowania innymi – dość powszechna tendencja u osób opiekujących się innymi, a zapominających jednocześnie o samoopiece (Figley, 2002). Dlatego właśnie sugeruje się zmianę pojęcia „zmęczenie współczuciem” na „zmęczenie stresem empatycznym” (Klimecki & Singer, 2011). Można też oczywiście nadmiernie się absorbować sobą, pogrążając się w użalaniu nad sobą i jednocześnie ignorując potrzeby innych. Współczucie jest bezosobowe i skupia się na niesieniu ulgi lub zapobieganiu cierpieniu, kimkolwiek jest osoba cierpiąca. Już na początku programu MBCL podkreśla się, że ilekroć mówimy o „współczuciu”, mamy na myśli również „samowspółczucie”. Wiele osób rozpoznaje w sobie tendencję do pomijania siebie podczas prób bycia współczującym, a subiektywne powody udziału w kursie MBCL, z którymi zgłaszają się uczestnicy, obejmują często: rozwinięcie bardziej życzliwej i ciepłej relacji ze sobą samą/samym, znalezienie zdrowej równowagi pomiędzy troską o innych i troską o siebie, znalezienie wytchnienia wśród nieuniknionego bólu i choroby, jakie niesie życie.
Szczegółowe założenia programu to:
Program MBCL został stworzony jako trening grupowy dla osób, które uczestniczyły wcześniej w kursie mindfulness, najlepiej w kursie redukcji stresu Mindfulness-Based Stress Reduction (MBSR; Kabat-Zinn 1991), terapii kognitywnej opartej na uważności Mindfulness-Based Cognitive Therapy (MBCT; Segal, Williams & Teasdale, 2013) lub podobnym. Napisane przez nas książki o MBCL mogą też posłużyć jako samouczki, ale zaleca się udział w treningu grupowym z certyfikowanym nauczycielem, co dodatkowo zapewni bezpieczne „trzymanie” osobistych procesów uczestników oraz środowisko wspólnego człowieczeństwa i wzajemnego uczenia. MBCL jest jednak treningiem, a nie terapią grupową. Podobnie jak podczas MBSR czy MBCT, uczestnicy MBCL stają się swoimi własnymi mentorami, coachami i terapeutami. Mogą dzielić się z innymi własnym procesem, ale nie muszą.
Program może być oferowany w ramach profilaktyki, ale też w ramach wsparcia w bieżących problemach zdrowotnych, jako dodatek do konwencjonalnych terapii. Jest to też program transdiagnostyczny, dostarczający sposobów radzenia sobie z każdą formą cierpienia – ale nie jako substytut metod, które mają wyleczyć, a raczej jako ich uzupełnienie, któremu przyświeca motywacja, by się o siebie zatroszczyć.
Program MBCL skierowany jest nie tylko do klientów i pacjentów, ale również do pracowników służby zdrowia, terapeutów, psychologów i innych. Mimo, że swoje początki miał na oddziałach psychiatrycznych, obecnie oferowany jest pacjentom w ogóle, a także w edukacji, w kościołach, w biznesie oraz innych obszarach rozwoju osobistego. Skorzystać może z MBCL każdy, komu korzyść przyniósł trening mindfulness i kto chciałby pogłębić praktykę uważności o „serdeczność” i w ten sposób zadbać o siebie i innych.
Program MBCL łączy dawną mądrość tradycji kontemplatywnych z nowoczesnymi odkryciami neuronauki, psychologii ewolucyjnej, teorii przywiązania, psychologii pozytywnej i trzeciej fali terapii behawioralnych, takich jak podejścia oparte na uważności, terapia skoncentrowana na współczuciu (CFT; Gilbert, 2010; 2014; 2017) oraz terapia akceptacji i zaangażowania (ACT; Hayes, Strohsal & Wilson, 2012). Perspektywa ewolucyjna mówi, że współczucie nie jest luksusem, tylko koniecznością niezbędną do przetrwania. Im bardziej nieporadne i mniej liczne jest potomstwo danego gatunku, tym większa jest rola wzajemnej troski jego przedstawicieli. Ludzki mózg wykształcił w toku ewolucji ogromną wrażliwość na poszukiwanie, otrzymywanie oraz dawanie opieki, czym zajmiemy się bardziej szczegółowo w dalszej części artykułu.
3.1 Ewolucja mózgu.
MacLean (1990) opisuje trzy warstwy ludzkiego mózgu, odpowiadające trzem etapom ewolucji, które umożliwiają nam różne rodzaje adaptacji do środowiska. Istnieją więc w nas bardzo stare automatyczne odruchy z „gadziego mózgu” (pnia mózgu) oraz emocjonalne reakcje pochodzące ze „starego mózgu ssaczego” (układu limbicznego) – nazywane łącznie „starym mózgiem”. „Nowy mózg ssaczy” (kora nowa) lub po prostu „nowy mózg” jest o wiele młodszy i wykształcił się w czasach, gdy nasi przodkowie stawali się „mądrzy”. Ta część mózgu podtrzymuje głównie szeroki wachlarz zachowań społecznych, które pozwalają nam przeżyć w coraz bardziej złożonych społecznościach. Im bardziej nowy mózg jest używany – do tworzenia języka, poprzez wyobraźnię, wspomnienia przeszłych zdarzeń, fantazje na temat przyszłości, tworzenie obrazu siebie i innych – tym więcej jest możliwości do nauki nowych zachowań. Dzięki naszemu nowemu mózgowi możemy świadomie zastępować nasze automatyczne reakcje pochodzące ze starego mózgu. I odwrotnie – procesy zachodzące w nowym mózgu mogą być z łatwością przechwytywane przez instynktowny stary mózg, czasem z tragicznym skutkiem. Nasz nowy mózg jest więc jednocześnie naszym przekleństwem i naszym błogosławieństwem. Potrafimy być zarówno bezgranicznie okrutni, jak i bezgranicznie współczujący. Gilbert (2014) nazywa to „podstępnym mózgiem”, jako że interakcje pomiędzy starymi i nowymi jego warstwami są wysoce nieharmonijne i często wywołują cierpienie.
Życie przynosi nam traumę, stratę, chorobę, starzenie i ostatecznie śmierć. Ten rodzaj pierwotnego cierpienia jest nieunikniony. Psychologie buddyjska i zachodnia zgadzają się co do tego, że im bardziej próbujemy unikać tego, co nieuniknione i chwytać się tego, co nietrwałe, tym bardziej cierpimy. (Hanson, 2009; Hayes et al., 2012). Jednak nasze niezdrowe reakcje na pierwotne cierpienie generują sporo wtórnego cierpienia. Na szczęście możemy łagodzić wtórne cierpienie dzięki naszej zdolności obserwowania procesów zachodzących w naszym umyśle i przekształcania nieświadomych automatycznych reakcji w świadome odpowiedzi. Najmłodsza część naszego mózgu zwana jest „mózgiem uważnym” (przyśrodkowe przodomózgowie) i można ją wzmacniać poprzez praktykę (Siegel, 2007).
Gilbert (2009) podkreśla, że niedoskonała budowa naszego mózgu nie jest naszą winą. Nie wybieraliśmy sobie ani licznych niedoskonałości wkomponowanych w nasze mózgi i ciała, ani rodziny czy kultury, w której przyszło nam wzrastać. Mimo, że to wszystko nie jest naszą winą, naszą odpowiedzialnością jest mądrze i współczująco sobie z tym radzić. To zdrowa odpowiedź na fakt, że jesteśmy uwikłani w niedoskonałe, nietrwałe i kruche, pełne cierpienia istnienie. I tak jak uważność jest dość młodą umiejętnością człowieka, tak współczucie ma swoje głębokie korzenie w systemach motywacji i emocji tkwiących w starym mózgu.
3.2 Trzy systemy regulacji emocji.
Z perspektywy ewolucyjnej wszystkie emocje – zarówno te przyjemne, jak i te nieprzyjemne – są użytecznymi posłańcami, stworzonymi po to, by nas informować o tym, czy jesteśmy na właściwej drodze do przetrwania. W terapii skoncentrowanej na współczuciu używa się modelu trzech podstawowych systemów regulacji emocji, głęboko zakorzenionych w starym mózgu i mających wielki wpływ na nasz dobrostan (Gilbert 2010, 2014).
System zagrożenia skupia się na ochronie przed niebezpieczeństwem. Towarzyszą mu nieprzyjemne emocje: niepokój, złość, obrzydzenie, które mają nas stawiać w stan większej gotowości, a zachowanie, które się w nim pojawia jest manifestacją walki, ucieczki lub zamrożenia. U ssaków odkryto również czwartą podstawową reakcję stresową zwaną reakcją „opieki i zaprzyjaźniania” (Taylor, 2006), która charakteryzuje się chronieniem młodszych i słabszych oraz gromadzeniem w skupiska w sytuacji zagrożenia. System zagrożenia jest kluczowy do fizycznego przetrwania i ucieczki przed zagrożeniami z zewnątrz. Porges (2007) określił wysoką wrażliwość tego systemu terminem „neurocepcja”, która działa jak podświadomy radar, nieustannie skanujący otoczenie pod kątem zagrożeń. U ludzi wyobrażone zagrożenia potrafią tak samo aktywować system alarmowy w starym mózgu, wywołując przy tym podobną kaskadę neurofizjologicznych reakcji (LeDoux, 1998). System zagrożenia jest najstarszym i najbardziej podstawowym z wszystkich trzech. Jego natychmiastowe działanie w okamgnieniu przejmuje nad nami kontrolę i zapisuje przebieg zdarzeń w naszej pamięci. Lepiej być bezpiecznym niż rozczarowanym – to ewolucyjna przewaga tak zwanej „inklinacji negatywnej” czyli tendencji do dostrzegania i zapamiętywania przede wszystkich negatywnych zdarzeń (Baumeister, Bratslavsky, & Finkenauer, 2001; Rozin & Royzman, 2001).
System popędu skupia się na nagrodzie i dostępie do zasobów: jedzenia, seksu, materialnych i pozamaterialnych korzyści. Tutaj również bodźcem mogą być rzeczywiste lub wyobrażone potrzeby. Uruchamiają się w nim głównie przyjemne emocje – gonienie za nagrodą daje chwilową ekscytację i poczucie witalności, a jej zdobycie – intensywną, ale krótkotrwałą satysfakcję (Depue & Morrone-Strupinsky, 2005).
Oba powyższe systemy: zagrożenia i popędu istniały już na etapie gadów, a ten trzeci – system kojenia – wykształcił się dopiero u ssaków, u których kluczowe stały się więzi społeczne i przywiązanie. W tym systemie uwaga nie jest zawężona do zagrożenia lub nagrody, ale jest otwarta na życzliwy i spokojny kontakt, któremu towarzyszy łagodne zachowanie, zadziwienie, zabawa i kreatywność. Emocje w systemie kojenia należą do przyjemnych, ale różnią się od tych odczuwanych w systemie popędu – trwają dłużej i są pełne zadowolenia i spokoju (Depue & Morrone-Strupinsly, 2005). Łączy się z nimi wyrzut oksytocyny, kluczowej w generowaniu ciepłych uczuć, które towarzyszą kontaktom społecznym (Olff et al., 2013). Systemy zagrożenia i popędu podnoszą poziom stresu i są energochłonne. Stworzone są na krótkoterminowe przetrwanie. System kojenia jest niezbędny by się regenerować i odżywiać, wchodzić w stan zwany „leżenie i trawienie”, któremu towarzyszy pobudzenie nerwu błędnego i spokojniejszy oddech, niższe ciśnienie krwi, wolniejsze bicie serca, wzrost zmienności rytmu zatokowego, rozluźnienie mięśni i wzrost aktywności układu trawiennego i odpornościowego (Porges, 2007).
Nie umiemy – tak jak robi to wiele innych ssaków – gładko wchodzić w swój system kojenia i często tkwimy w systemie zagrożenia lub popędu dużo dłużej, niż jest to dla nas ewolucyjnie zdrowe (Gilbert, 2009). Za pomocą naszego nowego mózgu potrafimy wyobrażać sobie wszelkiej maści zagrożenie i niespełnione potrzeby. W ten sposób doprowadzamy się do chronicznego stresu i związanych z tym problemów. Wzmożona i rozciągnięta w czasie aktywność współczulnego układu nerwowego wyczerpuje nasze zasoby i podkopuje zdrowie. Stąd potrzeba równoważenia poprzez układ przywspółczulny w trybie „leżenia i trawienia”, który pozwala nam odzyskiwać zasoby. Badanie przeprowadzone przez zespół Barbary Fredrickson dowiodło, że doświadczenie emocjonalnego dobrostanu, więzi społecznych i aktywacji nerwu błędnego mogą układać się we wzajemnie napędzającą się spiralę (Kok et al, 2013). Wszystkie trzy systemy regulacji emocji są istotne w celu przetrwania, ale muszą być w równowadze, abyśmy mogli dobrze się czuć. Program MBCL oferuje praktyki wspierające tę równowagę.
3.3 Ewolucja umysłu
Umysł i mózg ewoluują współzależnie, w zależności od sposobu, w jaki odnosimy się do świata (Siegel, 2007). To, co zostało w poprzedniej części artykułu opisane na poziomie starego mózgu i biologicznych układów, tutaj będzie zilustrowane na poziomie nowego mózgu i procesów zachodzących w ludzkim umyśle. Nawykowe stany umysłu określa się mianem wzorców, trybów lub mentalności, stanowiących mniej lub bardziej trwałe konstrukty, które zapewniają nam nieco stabilności w zmieniającym się życiu. Najbardziej powszechne wzorce wykształciły się wokół relacji międzyludzkich: odróżniania przyjaciół od wrogów, walki o pozycję i status, współpracy i dzielenia się oraz poszukiwania, otrzymywania i dawania opieki. W toku ewolucji człowieka rozwinęły się liczne archetypiczne wzorce, które Gilbert (2014, 2017) określa „mentalnościami społecznymi”. Wszystkie one wypływają z konkretnych rodzajów motywacji, które kierują naszą uwagą, wyobraźnią, myśleniem i rozumowaniem, zabarwiają nasze emocje i określają nasze zachowania. Podstawowe wzorce są powiązane z systemami regulacji emocji. „Tryb zagrożenia” dominuje, gdy nasz umysł jest zajęty zagrożeniem społecznym (wstydem, winą, nadużyciami, zaniedbaniem lub odrzuceniem). Gdy nasz umysł ukierunkowuje się na zdobycie społecznej nagrody, górę bierze „tryb rywalizacji” (uznanie, sukces, władza). Może nami kierować pragnienie wyższości lub lęk przed niższością. Porównania z innymi i wartościowanie siebie to powszechne strategie szacowania i zapewniania sobie pozycji w hierarchii i statusu społecznego, i może to uruchamiać nasze systemy zagrożenia i popędu. Jeżeli dostrzegamy różnicę pomiędzy naszym faktycznym „ja” (tym, jacy jesteśmy), a naszym idealnym „ja” (tym, jacy myślimy, że powinniśmy być), z łatwością tworzymy sobie nawyk krytykowania siebie, dodatkowo wzmocniony inklinacją negatywną. Łatwiej przychodzi nam stwierdzać, że jesteśmy do niczego lub powinniśmy być lepsi niż akceptować siebie i się ze sobą zaprzyjaźniać. Wiele osób cierpi z powodu silnego wewnętrznego krytyka, potrzebując tak naprawdę wewnętrznego pomocnika, którym kieruje „tryb troski”. Poza tymi uniwersalnymi wzorcami u naszego gatunku, ludzie rozwijają indywidualne, bardziej szczegółowe wzorce w swoim życiu. W terapii schematów rozróżnia się na przykład liczne nieadaptacyjne wzorce biorące początek we wczesnym dzieciństwie i utrzymujące się do dorosłości, które podkopują nasze zdrowie psychiczne (Young, Klosko & Weishaar, 2003).
Istnieje całe spektrum zdrowych i niezdrowych postaw, jakie możemy przyjmować wobec samych siebie. Pokazuje to Kristin Neff (2003a, 2003b) w stworzonej przez siebie Skali Samowspółczucia, która dzieli się na trzy mniejsze skale: skala życzliwości własnej, skala poczucia wspólnego człowieczeństwa i skala uważności na cierpienie. Osoby, których wyniki na skali samowspółczucia są niskie, mają wysokie wyniki w postawach skrajnie od niego różnych: samokrytyce, samoizolacji i nadidentyfikacji (w przeciwieństwie do uważnego nieidentyfikowania się). Germer (2009) rozpoznaje w tych skrajnych postawach psychologiczne odpowiedniki reakcji walki, ucieczki i zamrożenia. Takie strategie psychologiczne mają bez wątpienia swoją wartość dla przetrwania. Samokrytyka, czyli walka przeciwko sobie lub jakimś swoim częściom może nas chronić przed byciem skrytykowanym przez innych. Samoizolacja, czyli ukrywanie się (lub swoich części) przed innymi może nas uchronić przed byciem ignorowanym lub odrzuconym przez innych. Natomiast nadmierna identyfikacja ze swoimi poglądami i opiniami – psychologiczny odpowiednik reakcji zamrożenia – może się wydawać bezpieczniejsza od otwarcia się na nieprzyjemne emocje i nieznaną perspektywę.
Wiele wzorców powstało nie po to, by nas uszczęśliwić, ale by pomóc nam przetrwać w złożoności życia w grupie oraz radzić sobie z zagrożeniami pochodzącymi z zewnątrz (odrzucenie społeczne) lub z wewnątrz (ból emocjonalny). Wzorce, które są stale powtarzane, tworzą głębokie ślady w sieciach neuronowych, co sprawia, że z większym prawdopodobieństwem będą się utrzymywały. Ale nasz mózg jest narządem o wielkiej plastyczności i zmienia się wraz z doświadczeniem (Davidson, 2012). Mimo, że niełatwo się oduczyć głęboko wgranych nawyków, możemy też uczyć się nowych, zdrowszych zachowań (Brewin, 2006). Na początku przypomina to zjeżdżanie z autostrady i błądzenie po ledwie widocznych ścieżkach, ale to właśnie w taki sposób rozwijają się nasze umysły (i mózgi). Im więcej nimi podróżujemy, tym stają się widoczniejsze. Gdy praktykujemy uważne współczucie, w nasz mózg wgrywany jest nowy program. Zamiast zasilać wewnętrznego tyrana, zaczynamy zasilać wewnętrznego pomocnika. Mimo, że nieadaptacyjne wzorce mogą być bardzo uporczywe, to gdy uważnie je rozpoznamy i nauczymy odnosić do nich ze współczuciem, elastycznie i z lekkością, zmniejszy się prawdopodobieństwo ich automatycznego działania.
Twórcy terapii ACT wskazują, że doświadczenie unikania oraz fuzja (nadidentyfikacja) z konstruktami umysłu odgrywają kluczową rolę w psychopatologii (Hayes et al., 2012). Zdrowie psychologiczne zaczyna się od doświadczenia akceptacji (w tym nieuniknionego bólu) i defuzji (dezidentyfikacji) od niezdrowych poglądów, co otwiera nam drogę do zaangażowania w to, co tak naprawdę cenimy. Praktyki w programie MBCL pozwalają nam „spotkać się z własnym bólem” – łagodnie i z odwagą – oraz odpowiedzieć na niego we współczujący sposób. Zapraszają nas również do tego, by „chłonąć” to, co dobre (Hanson, 2013), stosując wiedzę z psychologii pozytywnej (Fredrickson et al., 2008; Kok et al., 2013; Seligman, 2002). Gdy poszerzamy naszą świadomość tego, co nas zasila, angażuje i ma dla nas znaczenie, wzmacniamy swoje zasoby i tworzymy pozytywne pętle, które działają jak lekarstwo na inklinację negatywną i ograniczone widzenie.
Gdy kultywujemy w sobie „tryb współczucia”, pojawia się w naszym życiu większe poczucie więzi, dobrostan i szczęście. Perspektywa wspólnego człowieczeństwa jest pokazana w ćwiczeniach z życzliwości i współczucia, kierowanego na zewnątrz, do innych. Uczestnicy MBCL zaczynają rozumieć uniwersalność cierpienia, rozszerzając swoją praktykę o bliską, neutralną i „trudną” osobę. W ten sposób uczą się, że praktyka życzliwości nie ogranicza się tylko do własnej rodziny, grupy, gatunku, rasy czy narodowości. Może się bezgranicznie rozrastać na wszystkie żywe istoty – nawet te, do których żywimy niechęć.